Tak naprawdę to można się zgubić…
Pogubić się można całkowicie… ostatnio zastanawiam się bardziej nad tym wszystkim…Po co? Dlaczego?
Czemu?...Tak, nie dosyć ze trzylatek
przy boku zacina się na „a dlaczego?” to jeszcze ja sobie dokładam własne…
W ubiegłą niedzielę byliśmy w kinie na „Miasto 44” i to nie tak, ze film
zwalili mnie z nóg i Oskara przyznaję, bo tak nie było. Nie pierwszy porusza temat wojny i powstania i z pewnością
nie będzie w tym temacie ostatnim, doceniam ale nie przeceniam… tym bardziej zastanawia mnie czemu tyle
refleksji się za jego sprawą urodziło w mojej głowie…
Chyba potrzeba zwolnienia jest wszystkiemu winna… tak
zdecydowanie…
Dlaczego dziś tylko w
obliczu dramatu, tragedii przypominamy sobie o tym co jest naprawdę ważne? Dlaczego tylko wtedy wszystko jest czarne lub
białe…a gdy już minie kryzys wracamy do tęczy…lubię tęczę, kocham kolor, ale
jeśli chodzi o uczucia, wartości i wiarę to albo one są albo ich nie ma - i tu niech wszystko pozostanie czarne lub
białe…inaczej wyblaknie…
Na co dzień pracuje z ludźmi, młodymi także i choć bywam przez nich zaskakiwana to jednak
przeraża mnie to jak ograniczają się sami, jak często są niedojrzali jak
unikają odpowiedzialności…
Tak, chcę aby moje dziecko cieszyło się cudownym
dzieciństwem i wcale nie uważam, że ma
być ono beztroskie, nie będę zabierać z jego drogi wszystkich przeszkód, nie
będę też ich stawiać, po prostu będę, kiedy po którejś trudniej będzie wstać…po
prostu będę…
Tak chcę aby wierzył…wtedy i ja nie stracę wiary w niego…
Tak, chcę by był odpowiedzialnym człowiekiem, by nie doznał
egoizmu własnego bo cudzy pozna z pewnością…
Nie, nie chcę wojny,
nie chcę powstania, ale chce wartości o których dziś się nie pamięta.. trudno
to wszystko pogodzić z tabletem, onet’em i selfi - ale taką mamy rzeczywistość
…podstawowy błąd to myślenie, że nie mam na nią wpływu…mamy…i wcale nie musimy
przy tym rezygnować z m@łpy...Mamy więcej, więc teoretycznie możemy
więcej…dlaczego więc robimy mniej? Dlaczego mniej jest kultury, tej kurtynowej
i tej chodnikowej? Dlaczego częściej zerkamy za „swoje podwórko” bardziej z
ciekawości/zazdrości niż troski? Czy są jeszcze jakieś granice intymności, cielesności których szklane oko nie
widziało?
Tak mamy pokój…czy tylko ja odczuwam niepokój?