Trudno uwierzyć mi w to, że ciepłota tak szybko się skończyła...mam na myśli pogodę w którą można plażować, bo na słoneczne dni jeszcze liczę/my...Od lat braliśmy wspólnie urlop w drugiej połowie sierpnia i nawet nad naszym polskim morzem nie narzekaliśmy na brak słońca, wręcz przeciwnie...cóż będzie trzeba pomyśleć o zmianie tej tradycji ;) W tym roku nie odczuliśmy tej ochłody zbytnio - bo nie planowaliśmy dłuższych wyjazdów - ze względu na konieczność bycia na miejscu (prace wykończeniowe)...Za to z weekendów braliśmy 200% i spełnialiśmy swoje przygodowe zachcianki...
Ostatnie trzy tygodnie spędziliśmy z Mauryckiem totalnie na luzieee...tak aby się poznać jak łyse konie, wstawać jak chcemy, realizując swoje zachcianki kulinarne, czy robiąc sobie drzemkę nawet do 17, dużo rozmawialiśmy - tak - bo to już są rozmowy...i choć mój zamysł przed urlopem był inny - nawet tablica na tą okazję powstała (szlifujemy samodzielne umiejętności - ubieranie (różnie bywa), jedzenie (wybiorczość)) to po dwóch dniach odpuściłam i postanowiłam zainwestować ten czas w zbudowanie totalnego poczucia bezpieczeństwa, tak aby wspólnie łatwiej było nam przejść przez etap zmian jakie nas czekają. Takie giełdowe zagranie - myślę, że te akcie/obligacje zaprocentują...liczę na to...
A póki co, jakoś tak trudno żegnać się z latem...
Jedno z naszych wyluzowanych (nie cierpię tego słowa) popołudni...
Cudnie spędziliście te ostatnie dni! Podziwiam Cię za głowę pełną pomysłów! :) Jesteś źródłem inspiracji! ;)
OdpowiedzUsuńKasiu tyle komplementów że mi starczy na tygodniowego rogala :)))
UsuńJa też żałuję, że te letnie luzackie dni za nami ....
OdpowiedzUsuńpowodzenia dla nowego przedszkolaka!!!
Oj len LUZ to najlepsze co może być...nawet nie ważne gdzie - ale razem i w swobodzie myśli i planów :))))
Usuń