Zza okna bije słońce, ale jakże inne niż to ze zdjęć - o
jakieś 10-15 stopni inne - a to raptem chwila temu…
Może zauroczenie dinozaurami w jakim obecnie stoimy po pas także
potrwa chwilę…może…
Stanęło na tym, że mama która z epokami p.n.e. niemalże była
na bakier a gady mięsożerne omijała na kilometrów 5, wypożyczyła już wszystkie
możliwe pozycje biblioteczne o jasnieobleśnych…i? i nadal zachwyt!… i co?
Nico, Dino nico, się zachwycam i ja!
Śpiewam o tyranozaurze, mierzę szyję diplodokowi, liczę rogi
triceratopsa a w wolnej chwili słyszę z łazienki:
„No dobra siuśki, wysiadać jesteśmy w epoce jury! Dalej nie
jedziecie!”
Cóż, bywa, że mentor uczniem się staje….
Czy wolałabym zaplatać warkoczyki? (Hmmm, w sumie to mogę;))
Wiesz synku, nie ważne co jeszcze będziemy razem „zwąchiwać”
- ważne, że się możemy w tym „smrodku” zatracić bez reszty…
„Mamo wiedziałaś, że kupa krowy - to „Krowi Placek”?” - tak się
mówi Maurycku…
W takim radzie zapraszam cię na „Mauryckowy Placek”!
MAuryckowy placek....padłam:))))
OdpowiedzUsuńPs. ciuszki doatarły i Wikusia już sweterk/bluzę nosiła bo na Franulka za duże:P
Dziecięca wyobraźnia nie ma granic! Placki krowie wymiatają! ;)
OdpowiedzUsuń