poniedziałek, 26 stycznia 2015

Być blisko...



Tak,  mamy nową przestrzeń, nasze życie nabrało nowego tła…czekaliśmy na ten moment, ale jak to każdy sukces, poprzedzony był wieloma wyrzeczeniami. Najbardziej dotkliwe, to te czasowe, gdy najzwyczajniej nie dało się być w dwóch miejscach na raz…

Nie znacie historii tego miejsca, może i ja nie wiem wszystkiego, za to pamiętam wiele - pamiętam że jako nastolatka skradałam się na strych babci w poszukiwaniu dzwonów (takich jak z teledysku Kasi Kowalskiej) i znajdowałam je, wiele rzeczy tam znajdowałam…

Dziś od nowa odnajduje tu siebie, już nie jako nastolatkę z modowym bzikiem ale mamę i partnerkę - i kiedy siedzę na parapecie o który tak walczyłam (że szeroki ma być) i patrzę na tą zabudowaną przestrzeń i wiedzę siebie sprzed 15 lat buszującą w babcinej szafie, to nie mogę jeszcze uwierzyć w to wszystko… za to ON od dawna uświadamia mi, że prawdziwe pragnienia najpierw rodzą się w nas dojrzewają aby stać się w efekcie rzeczywistością…

To było prawdziwe pragnienie…które zrodziło się w nas zanim wypowiedzieliśmy sakramentalne tak, przy okazji przeprowadzki znalazłam nawet kartę na której niemal naście lat temu rysowaliśmy wizję tego miejsca/przeróbki…dopiero wtedy uświadomiłam sobie od jak dawna dojrzewała w nas ta myśl…myśl i obowiązek…

Ciach - jeden podpis - dom mojej babci stał się moim domem…spadek się to nazywa choć skojarzenie mam zupełne inne (że, ciocia że USA-aaa)  tu babcia, duża działka i dom nie „tykany” 40 lat - no doba - okna nowe…trzy…

Bałam się, marudziłam, zrzędziłam, bardzo chciałam, znów się bałam, malowałam, na szczęście ON się nie bał…”oczy się boją a ręce zrobią” - i to jego ręce to wszystko zrobiły…dosłownie - bez przenośni jedyne co zleciliśmy to projekt i wykonanie kuchni i schodów, cała reszta - od zrywania podłóg, przeróbki wszystkich instalacji po”kafelki w łazience” - ON…

I kiedy nie było taty a bardzo chcieliśmy by z nami był - po prosu jechaliśmy do niego…czasem bywało nerwowo bo Maurycy dostawał świetlików w oczach na widok młotków i wiertarek, pomimo tego w ubiegłoroczne wakacje „domek” był stałym punktem bycia… przynajmniej raz w tygodniu musimy koniecznie zobaczyć co się zmieniło, a czego nie było…postukać, naprawić, podkręcić…atmosferę :)

Na koniec każdego dnia Maurycy pytał tatusia po powrocie do domu „czy domek już gotowy ?” i choć wtedy wydawało mi się, że odpowiedź twierdząca chyba nigdy nie padnie z tych zmęczonych i jednocześnie szczęśliwych ust…
To padła…szybko padła…

Na zdjęciach poniżej Maurycy zaangażowany w projekt „Dom” -  tak aby być blisko….w piachu, na pikniku, na zakupach…obojętnie...blisko...



















Pierwsze przymiarki...



Pierwsza reakcja...


Pierwsza noc...


Pierwsza kolacja...


Teraz czekamy- na pierwsze bociany...



Moja dobra rada dla tych co budują/remontują: pozwólmy dziecku być blisko, nie izolujmy...to przecież także o ile nie głównie dla niego, prawda?

czwartek, 22 stycznia 2015

Mamy mamy ...




 
My mamy mamy,
dzięki temu on ma Babcie…
Jest i  Dziadzio…

Ja nie wiem jak to jest bez babci, odkąd pamiętam je miałam i choć bardzo się od siebie różnią to każda na swój sposób dała mi lekcję życia…

Obie przeżyły wojnę, okupację i represje, obie nie bały się pracy i kiedy trzeba było zakasywały rękawy…

I choć dziś jedna z was jeździ na rowerze a druga tylko na wózku, jedna opowiada mi wszystkie „ploty” a druga  nie mówi nic…nie mam żalu do wszechmocnego...

Jest za co dziękować….

… za czerwony garnuszek w kropi który wypełniony po brzegi mlekiem powodował że rodzice po 2 tygodniach u Babci cieszyli się na widok pulasków swojego niejadka…

…za te złości kiedy pocięłam dobre ubrania bo mi się materiał podobał na spódniczkę dla lalek i te połamane igły w maszynie które tylko ona umiała wymienić….

…za magie podczas wyrabiania ciasta na pączki i nawet nie byłam zła że nie pozwalała dotykać…

Naprawdę nie wiem jak to jest bez babci/babć i daj boże bym w krótkim czasie się o tym nie dowiedziała…

Nasz syn ma to szczęście, że ma  dwie Babcie i Dziadzię niemal na wyciągniecie ręki, nie dzielą nas kilometry a pierwsze lata swojego życia spędza w ich ciągłej obecności…

Wierze, że po latach będzie potrafił świadomie i szczerze za to podziękować….

Pierwsze próby już poczynia…w przedszkolu...

 





 


P.S. Od kilu dni mamy w domu PAZIA ;)))

wtorek, 13 stycznia 2015

FIFTY TWO/FINITO

Udało się dotrwać do końca i zebrać 52 portrety z całego roku ...


Zamysł na ten rok jest taki, aby kontynuować projekt w wersji Black&White, tak dla odmiany i nadania życiu koloru :)))

 Publikacji chyba nie będziemy robić - bo to nudne... Za to na koniec roku do kalendarza jak znalazł!


A nad innymi pomysłami jeszcze pracujemy...



week 52/52

I ostatnie...


piątek, 9 stycznia 2015

STARE/NOWE

Jak miliony pożegnaliśmy stary rok ale tym razem  czuliśmy się przy tym wyjątkowo,  jak jedyni w swoim rodzaju...

NOWY ROK...
NOWE MIEJSCE...
NOWY DOM...





 



 








Pojawił się także nowy pomysł - i tu proszę dobre dusze o trzymanie kciuków za powodzenie...