poniedziałek, 27 października 2014

smrodek...



Zza okna bije słońce, ale jakże inne niż to ze zdjęć - o jakieś 10-15 stopni inne - a to raptem chwila temu…

Może zauroczenie dinozaurami w jakim obecnie stoimy po pas także potrwa chwilę…może…

Stanęło na tym, że mama która z epokami p.n.e. niemalże była na bakier a gady mięsożerne omijała na kilometrów 5, wypożyczyła już wszystkie możliwe pozycje biblioteczne o jasnieobleśnych…i? i nadal zachwyt!… i co?

Nico, Dino nico, się zachwycam i ja!

Śpiewam o tyranozaurze, mierzę szyję diplodokowi, liczę rogi triceratopsa a w wolnej chwili słyszę z łazienki:

„No dobra siuśki, wysiadać jesteśmy w epoce jury! Dalej nie jedziecie!”

Cóż, bywa, że mentor uczniem się staje….
















Czy wolałabym zaplatać warkoczyki? (Hmmm, w sumie to mogę;))
Wiesz synku, nie ważne co jeszcze będziemy razem „zwąchiwać” - ważne, że się możemy w tym „smrodku” zatracić bez reszty…


„Mamo wiedziałaś, że kupa krowy - to „Krowi Placek”?” - tak się mówi  Maurycku…
W takim radzie zapraszam cię na „Mauryckowy Placek”!

środa, 8 października 2014

STUK PUK





O lovcianiu (najnowsze odkrycie słowne Maurycka - Lovciam Cię!)  do drewnianego pisałam już nie raz (TU i TU),  nic się nie zmieniło - nadal iskrzy,  choć w przypadku drewnianych zabawek to iskrzenie chyba najlepszym pomysłem nie jest :))

W każdym razie idzie jak w dym! Gdy z ust moich wypływa jakieś „ooo, popsuło się” albo
 „hmmm, będzie trzeba to naprawić…” - Maurycy nagle znika błyskawicznie by po chwili pojawić się jako  Pan Usterka i nim zdążę cokolwiek pomyśleć stoi już przede mną w czerwonym kasku gotowy „naprawić” cały dom…albo i zbudować …nie, nie  zburzyć a potem odbudować :)









Nigdy nie sadziłam, że będę mieć tyle frajdy ze wspólnego majsterkowania - choć ja, raczej z tych co same gwoździe wbijają w ściany i mam nawet swój osobisty młoteczek - którego wyjątkowo strzegę…

No nic, Barbie musi poczekać…chyba. że się popsuje :)