sobota, 30 marca 2013

Pełni wielkiej MOCY czekamy na święto WIELKIEJ NOCY

Taki mały rozumek, pomieścić niewiele jeszcze umie, a jednak wszystko rozumie...

Jak tysiące i my dziś wybraliśmy się na święcenie pokarmów - wyjątkowo bo 6-nogą ...
U grobu pańskiego - synek zaczął nam tłumaczyć - że Pan Jezus śpi - śpi i ma "kuku" -
- wpatrując się z przejęciem w oczy taty usłyszał...
..."Tak synku - śpi...ale jutro się obudzi i "kuku" już nie będzie..."

Wszystkim życzymy aby wstali jutro bez żadnego "kuku" - ni to na ciele, ni na duszy, ni w sercu...

... a dla tych co mają problem ze wstawaniem:

"Wstając z wyra, prawa gira!"
/Cytat Pana Męża - zawsze gdy mam opory wstać.../













A to nasz osobisty cud... wczoraj i dziś...



ALLELUJA !







piątek, 29 marca 2013

"Ale to już było..."- odcinek 3

Tym razem z okazji zbliżających się świąt  - odcinek podwojony
- kto wytrwa do końca może liczyć na zająca :))

Generalnie - wciąż szukamy...
...palcem po śniegu


...samolotem


i...nic...


 ... pod łóżkiem


...na kolanach


 i...nic...


... w Centrum Handlowym


... tamtejszych przechodniów pytaliśmy


...mądrej sowy się radziliśmy


 ... nic nie powiedziała...


... rabat tylko dała ...


 ...nawet w kosmosie szukaliśmy...


Od tego szukania tylko zgłodnieliśmy...






Wszystko palce lizać!


Cóż nie pozostaje nic innego, jak pogodę zaakceptować i przeżywać święta OBA :))
(Wielkanocne - JAJO
Wigilijne - ŁOSIE)


Dla wytrwałych
MIAŁ BYĆ ZAJĄC - ALE CÓŻ
Aura się zmienia - to i tradycja nie pozostaje dłużna -
Co tam wyścig  za królikiem,
złapać Kaczkę - na śniegu - TO JEST DOPIERO COŚ!



Wszystkim życzymy - białych i spokojnych świąt... ;))




wtorek, 26 marca 2013

Czy to bajka, czy nie bajka..



Czy to bajka, czy nie bajka.....Sama nie wiem...
Jedno wiem, 
w naszym domu zamieszkały krasnoludki!
 Nawet nie potrafię ich policzyć… tak się mnożą...








 


„Czy to bajka, czy nie bajka,
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie…”







środa, 20 marca 2013

Tylko Astronomiczna ...



Wiosna przyszła … ale tylko astronomicznie…bo my ciągle w swetrach….

Ale przecież przyjść musi!
 A jak już  przyjdzie, to jak ją  przywitamy synku?

Sercem...


Piruetem...


I utulańcem...


… I co widzisz ja mamusiu gdzieś okiem?
  - EEeeee


 - A nosem czujesz?
-  Hmmm, też nie..


 - To może ją zjadłaś?
 - Raczej nie, synku…


Jak ona taka nieobecna  - to ja wcale nie zamierzam przestać być YOGIM …


 Obudź mnie jak przyjdzie…



poniedziałek, 18 marca 2013

VIVA PAPA


Tydzień temu w poniedziałek  obdarowano mnie ...no cóż nietypowo - bo...porcją surowego ciasta wraz z instrukcją postępowania...Okazało się, że to wyjątkowe ciacho bo przygotowuje się je cały tydzień – nawiasem mówiąc przez ten czas znów poczułam się jak w szkole podstawowej kiedy to miałam wyhodować fasolkę na gazie w słoiku ...
Nazywa się także wyjątkowo – „Chleb watykański „ – szczególnie w obliczu ostatnich wydarzeń – jak najbardziej w temacie...choć w smaku wcale nie przypomina chleba...
Cóż podobnie jak w podstawówce z zadania wywiązałam się wzorowo ;))

PONIEDZIAŁEK

WTOREK

ŚRODA

CZWARTEK

PIĄTEK

SOBOTA

NIEDZIELA







A to żeby nie zapomnieć:

13.03.2013

Rano przed śniadaniem:
Z ust męża:
- „Wiesz kochanie, dziś jest rocznica śmierci mojego dziadka - Franciszka ...”
...
Wieczór tego samego dnia:
 Jak zawsze wykonujemy rytuały kąpielowe – następnie „mlemle” (mleko)  baja   i  całusy na dobranoc – mama wychodzi synek zostaje z tatusiem ... zupełnie nie jak zawsze tata wychodzi po kilkunastu minutach na tarczy i stwierdza :
– „ syn coś nie może zasnąć, a wybrali już papieża? ”
– „...nic nie wiem, wstawiałam właśnie pranie... ” – odpowiedziałam – „...chcesz, kochanie to włącz TV”
 – „..chyba tak zrobię.”

Chwilę później leżymy w trójkę na łóżku syn w środku – na ekranie widać biały dym , i wiwatujący tłum  - „VIVA PAPA!”
Synek ni stąd ni zowąd zaczyna klaskać.
- „Wybraliśmy Papę  synku” – tłumaczy mąż
- „P A P A” – pada cichutko w momencie, najpiękniejsze „P A P A” jakie słyszałam... Zaszkliły nam się obojgu oczy...

Cała ceremonia trochę się wydłuża, ale postawiamy zaczekać do końca synek spokojnie leży wtulony w nas i jak zawsze kręci muszką ulubionego misia (tak zasypia)...
Po kilkunastu minutach spada kurtyna tajemnicy a my oboje mamy wrażenie, że to wyjątkowy wieczór – bo przecież - „Franciszkański”... - czyżby od dziadka? 

Po wszystkim  - jacyś tacy natchnieni ale wracamy na ziemię - bo przecież pora już spać...zostawiam więc chłopaków samych i wychodzę...

Niedługo po mnie wychodzi maż:

- „ I co?Zasnął?” - pytam
- „Tak, zasnął... ale nie uwierzysz, co zrobił..." – odpowiada mąż
- „Co?”
- „...Zanim zasnął – dotykał mojej szyi, w pewnym momencie wyją łańcuszek z medalikiem i pocałował go a następnie przytknął mi do ust, żebym zrobił to samo...”
- „Nie widziałam – a uwierzyłam” i wtuliłam się w męża ...