niedziela, 7 września 2014

Zwijamy żagle...



Powoli, trochę od niechcenia zwijamy żagle… przełączamy tryb z wolnego na zajęty , z beztroski na troskę, z urlopu na pracę (…”mama idzie do pracy, tata idzie do pracy i ja idę popracować w przedszkolu…”)

Pierwszy tydzień Mauryckowej pracy za nami – jeszcze nie składa wypowiedzenia – ale bywa ,że jest blisko… szczególnie rano…

Cóż -  dajemy sobie czas – to najlepsze, co możemy sobie w tym momencie ofiarować, oprócz tego mnóstwo rozmów... i kiedy już wszystko sobie wyjaśniliśmy i czujemy , że nie ma równych i równiejszych – to pojawia się kolejne: ale dlaczego?...i od nowa…

…spokojnie – mamy czas…

Znaczy się ja mam go coraz mniej – kurczy się jak szpinak na patelni – ale na to muszę znaleźć czas – to priorytet!


Miejmy nadzieję, że port który wybraliśmy sprawi, że za „chwilę” poczujemy się w nim jak w domu…


















Dziękujemy za trzymane kciuki :)


6 komentarzy:

  1. Matko, jak ja Was lubię!!! Uwielbiam Twoje teksty - pełne mądrości, cierpliwości, radości, przecudne zdjęcia, a wraz z nimi najpiękniejszy i najszczerszy uśmiech Maurycego! Wasze posty sprawiają, że i mi uśmiech mimochodem pojawia się na twarzy! Dziękuję Wam bardzo za to!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci imienniczko :))) Sprawiłaś że mierzę więcej :))) Pozdrawiamy ciepło :)))

      Usuń
  2. Kocham takie kiolorowe kadry:)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uwielbiam gdy można je robić ;))) na szczęście wrzesień sobie przypomniał o słoneczku :))

      Usuń

Za komentarze dziękujemy w krótkim czasie się pewnie zrekompensujemy :)