Ubiegłoroczny był tym
pierwszym a ponieważ bardzo umilał nam grudniowe dni nawet przez chwilę nie
zastanawiałam się i pytanie raczej nie brzmiało czy, tylko jaki…
I tu znów odniosłam się do dobrych praktyk sprzed roku – bo
zależało mi na tym, aby było na nim widać upływ czasu umożliwiający odliczanie –
więc gotowe szyjątka w całości - raczej odpadały,
torebeczki muszą znikać tak aby można było policzyć ile jeszcze dni zostało do
upragnionych świąt… Moim zdaniem naprawdę warto zainwestować trochę czasu na
przygotowanie takiego dzieła, dzięki niemu nie tylko uczymy nasze dzieci cierpliwości
umilając przy tym czas oczekiwania na coś bardzo ważnego ale także zbliżamy się
do siebie – poprzez wspólne wykonywanie adwentowych zadań…
Zapach świąt powoli się wyłania...
wdech, wydech, wdech...
Wspaniały kalendarz adwentowy! Myślę, że my w przyszłym roku też pokusimy się o stworzenie czegoś równie wyjątkowego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
Polecam w takim razie patent z torebeczkami/paczuszkami - jest bardzo czytelny dla dziecka...
UsuńPiękny. Mi też właśnie zależało na tym, żeby mijające dni były widoczne, a pozostałe dni do świat łatwe do policzenia :)
OdpowiedzUsuńU nas od dawna po dwanaście jest osiemnaście :)))
UsuńŚwietnie się prezentuje:)) Widzę, że również jak my zakupiliścies spinacze w Tigerze:P
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie te spinacze zaintrygowały :)
UsuńAla pomyślałam o sobie i o wycinaniu 24 cyferek i wylądowały w koszyku :)))
UsuńSą świetne i pilnuje aby się nie zgubiły - bo posłużą przez jakiś czas :)))
Usuńzatem i ja musze je dorwać!!!!
Usuń