środa, 21 maja 2014

Chodźcie!

Zabieramy Was dziś na spacer - wygodny but włóż  - możne nie sandał - bo rosa jeszcze ...
i w drogę!

Tak długo marzyliśmy o tych wiosennych spacerach - i SĄ!

… już od lutego śpiewał „wiosno, wiosenko – gdzie jesteś powiedź nam…”

…chciał się dobrze przygotować i jak najwięcej o niej wiedzieć…tak, aby jej z nikim innym nie pomylić…więc czytał i pytał, pytał i czytał …i… nie pomylił…choć ona prawie obca dla niego – ledwo trzeci raz w życiu widziana – rozpoznał błyskawicznie…po zapachu chyba…i teraz wodzi za nią nosem od samego rana - podnosi rano roletę i pyta się jej jaką sukienkę dziś ubrała? – czy słonkową, czy chmurkową? – a potem pyta mnie – czy może się tej sukience przyjrzeć z bliska…zgadzam się…

…bo i ja na nią jak dziecko czekałam…
Czekałam, bo potrzebowałam powietrza, ruchu, słońca – wszystko to przyniosła, ale spodziewać się nie mogłam, że  przyniesie coś jeszcze…

…poczułam się znów jak mała dziewczynka, przypomniałam sobie czasy kiedy uciekałam na długie godziny na spacery wzdłuż rzeczki, wyobrażałam sobie wtedy, że jestem Indianką i rozmawiałam z chmurami i wiatrem,  wdrapywałam się na drzewo z bazą o której tylko ja wiedziałam…Innym razem byłam podróżniczką która kręci filmy przyrodnicze i podnosiłam każdy kamień mówiąc jednocześnie do kamery (marki: nibylandia) jakie to wyjątkowe robaki pod nim mieszkają…(szkoda że się te filmy nie zachowały J) ….przypomniałam sobie to wszystko w najdrobniejszym szczególe – bo obok mnie szedł ktoś kto chciał słuchać tych  moich opowieści – kto pytał – a gdzie? a jak? a dlaczego? …i wierzył każdemu mojemu słowu… i dziwił się ogromnie że ta mama tyle już profesji miała…i pewnie gdyby wiedział co to CV zatrudnił by mnie od razu….

To moje najszczersze i najwspanialsze spacery od lat  - bo przed nikim się tak nie otwieram jak przed nim… „sote”- każdego dnia – dlatego staram się zachować w pamięci każdą z chwil i każe z pytań…

I choć najczęściej idziemy z „pustymi rękami” już bez wózków, rowerków i torby wypchanej „must heve” –  to  wracamy z całą garścią cudowności – moje i jego kiszenie są wypchane po brzegi – kamykami, patykami, stokrotkami – tak ci to matka natura dla nas łaskawa…

Poniżej dużo "wizji'- bo skoro idziecie z nami na spacer, to przecież nic was nie możne ominąć...






Kieszenie być muszą! - i muszą być pełne...







Trzylistna - też CIESZY!!!




A dmuchane "bańki" jeszcze bardziej!



I płuca i plecy musza przecież odpocząć..nie ma lepszej miejscówki...







Kwiatki dla mamy...


Nie, banał - zamiana kompozycji...




Bukiet z mleczów - tak, przecież o takim zawsze marzyłam....


No to już wiadomo kto w trawie piszczy ...


Jak to było? :"Siedziałam nad rzeczką, bawiłem się beczką..." nie, nie,  spokojnie - "nie wleciałem"...



Za to kąpieli  w żółtym - odmówić sobie nie mogłem ...







Dziękujemy Wam - za wspólny spacer...pewnie to jeszcze powtórzymy :)))
NIE RAZ :)






16 komentarzy:

  1. Ależ Wasze zdjęcia przypominają mi krajobrazy z dzieciństwa...PIĘKNIE!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo mamy takie szczęście - że możemy w naturze poznawać siebie - a jak chcemy to siup do cywilizacji :)))

      Usuń
  2. Emilia na szczęście skończyła etap dawania mi wszystkich swoich "skarbów", do domu wracałyśmy z armia patyków i kamieni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u mnie jak widać ta armia bardzo się zadomowiła :))) Ale to może moja "wina" - bo wymyślam z nich jakieś duperelki :)))

      Usuń
  3. :) my też na to słoneczko czekaliśmy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Maurycy coraz bardziej podobny do Ciebie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja by bolała podobieństwo charakterem :)))) Buzial

      Usuń
  5. ja też nie mogę się naspacerować :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczne zdjęcia! My też mamy wyczekane słoneczko i dużo wędrujemy :) A i skarby w kieszeni mama tez przynosi.

    OdpowiedzUsuń

Za komentarze dziękujemy w krótkim czasie się pewnie zrekompensujemy :)