była, była...
I czynimy wszystko by
miła pozostała…słyszycie – wszelkie Rodzinki zarazków i wirusów, szerokim
łukiem proszę nas omijać i tak Pan Katar za długo się u nas zasiedział…
Za oknem szaro,
deszczowo, listopadowo, w głowie już grudniowo…
Na szczęście tej
jesieni udało się napełnić nasze płuca świeżym powietrzem…razy wiele…
zanim jabłka spadły z drzew...
chociaż:
zanim jabłka spadły z drzew...
chociaż:
Maurycy patrzy w okno
– widzi przejeżdżające auta i liczy:
„jeden, tsi, pieńć,
osiem, konec…”
„Mamuniu – jabłoka!”
Jabłka? Gdzie?
„Drzewie”
A tak, rzeczywiście zostało kilka jabłek tam wysoko...
„Mamuniu - dlabina”
Tak, potrzebna by
była drabina aby je zerwać,,,
„Dziadzia dlabina”
Masz rację, dziadzia ma
drabinę…Hmmm, A może jakoś inaczej można je zerwać? (mama robi podchody)
„Elmel!” „Tomba Elmel!”
Z trudnością
opanowuję śmiech. Tak, Elmer by sobie poradził…
„Elmerze choć do mnie..."
Kocham ten czas – mam
wrażenie, że moje uszy całe życie czekały na te pierwsze zdania…
A zanim liście spadły
z drzew ….
Można było porządzić...
Pokulać…
Pojeździć…
…raczej Popędzić…
Sprawdzić ile
wytrzyma Sufit Kreciej Norki…
Dużo wytrzyma…
Można też było
policzyć, do jednego…
Albo do więcej…
Czapę można było zostawić
w domu…
…poczuć wiatr we
włosach…
…poszaleć z żółtymi…
i brązowymi…
Oczywiste nie zawsze było oczywiste...
Czasami nie wszystko było widać na stojąco…
zaś innym razem trzeba było
się wspiąć…
i
stanąć na palcach…
by się udało…
wtedy można było wydać
okrzyk radości…
i wykonać taniec
zwycięscy, z przewrotką oczywiście…
albo dwiema…
liczyła się chwila, chwila
radości…
a tych tej jesieni
nam nie brakowało…
….dzięki liście,
żółcienie, kasztany i żołędzie, dzięki patyki i kamienie, do zobaczenia za rok!
(no może z patykami i
kamieniami prędzej się stykniemy ;)
Zastanawiam się nad kupnem rowerku biegowego dla Chrześniaka, powiedz mi prosze czy Maurycy lubi na nim jeździć eeeeee biegać hehehe
OdpowiedzUsuńTo ni ebyła miłość od pierwszego jeżdzenia - ale z czasem przekonali się do siebie i polubili swoje towarzystwo :)))
Usuńwidzę blond-kudłacza :) piękny jest, ja też chcę żeby włoski rosły jak najdłużej
OdpowiedzUsuńJa mam czasem pewność a czasem niepewność - ale ważne że Maurycy ma pewność :)))
UsuńCudną mieliście jesień :) Taką jak lubię :)
OdpowiedzUsuńTo co? Teraz tylko czekamy na śnieg…oby spadł na święta! :)
Czekamy, czekamy - i wierzymy :)))
UsuńTaką radosną jesień to ja luuuuubię:)
OdpowiedzUsuńKażda pora ma swojego amatora, my lubimy wszystkie cztery :)))
UsuńUwielbiam jesień z takimi kolorami, barwami, optymistycznym podejściem do życia :)
OdpowiedzUsuńB.radosne fotki!
Jestem zdania, że "wiele" możemy "ściągnąć" swoim nastawieniem :)))
UsuńAleż z Maurycego słodziak!!
OdpowiedzUsuńPs. Co to za piękne buty???
Butki to prezencior - niestety już maławy - :(
UsuńPiekne zdjęcia i cudny, uśmiechnięty jesienny biegacz :D Aaa, i mamy taki sam rowerek!
OdpowiedzUsuńOj biegacz - czasami jest szybszy niż rowerek :)))
UsuńButy boskie.. Jak przystało na McBoskiego, wszystko boskie!
OdpowiedzUsuńBosko dziękujemy :)))
UsuńOszalałam na punkcie tych zdjęć! Tyle w nich radości i spontaniczności, aż uśmiech sam się ciśnie na usta :-D
OdpowiedzUsuńAleż mi ciepło na serduchu :))
Usuńprawdziwy Rycerz na tym koniu ;)
OdpowiedzUsuńp.s. zapraszam na konkurs http://zwyczajnamama.blogspot.com/2013/11/my-safetysmyk-bezpieczenstwo-dla.html
tak, tak, jeno zbroi brak :)))
UsuńKocham jesień ale z niecierpliwością czekam na grudniową atmosferę i na pierwszy śnieg :) Rycerzowi cudnie w żółtym :)
OdpowiedzUsuńJa odkąd nie ma pod nogami żółtych liści też chodzę i szukam czegoś :))) żółć nas zalała :)))
UsuńAle radość! Maurycy zaraża nią :)
OdpowiedzUsuńTak, to prawda jest bardzo pogodnym dzieckiem :)) Pozdrawiam :)
Usuń