środa, 20 listopada 2013

Złotawa, Krucha i Miła...była...





była, była...

I czynimy wszystko by miła pozostała…słyszycie – wszelkie Rodzinki zarazków i wirusów, szerokim łukiem proszę nas omijać i tak Pan Katar za długo się u nas zasiedział…

Za oknem szaro, deszczowo, listopadowo, w głowie już grudniowo…

Na szczęście tej jesieni udało się napełnić nasze płuca świeżym powietrzem…razy wiele…

zanim jabłka spadły z drzew...
chociaż:

Maurycy patrzy w okno – widzi przejeżdżające auta i liczy:
„jeden, tsi, pieńć, osiem, konec…”
„Mamuniu – jabłoka!”
Jabłka? Gdzie?
„Drzewie”
A tak,  rzeczywiście zostało kilka jabłek tam wysoko...
„Mamuniu - dlabina”
Tak, potrzebna by była drabina aby je zerwać,,,
„Dziadzia dlabina”
Masz rację, dziadzia ma drabinę…Hmmm, A może jakoś inaczej można je zerwać? (mama robi podchody)
„Elmel!” „Tomba Elmel!”
Z trudnością opanowuję śmiech. Tak, Elmer by sobie poradził…
„Elmerze choć do mnie..."

Kocham ten czas – mam wrażenie, że moje uszy całe życie czekały na te pierwsze zdania…

A zanim liście spadły z drzew ….

Można było porządzić...


Pokulać…


Pojeździć…


…raczej Popędzić…

Sprawdzić ile wytrzyma Sufit Kreciej Norki…


Dużo wytrzyma…


Można też było policzyć, do jednego…


Albo do więcej…


Czapę można było zostawić w domu…


…poczuć wiatr we włosach…


…poszaleć z żółtymi…




i brązowymi…

 
Oczywiste nie zawsze było oczywiste...



Czasami  nie wszystko było widać na stojąco…



zaś innym razem trzeba było się wspiąć…


i
stanąć na palcach…



by się udało…


wtedy można było wydać okrzyk radości…


i wykonać taniec zwycięscy,  z przewrotką oczywiście…


albo dwiema…


liczyła się chwila, chwila radości…



 a tych tej jesieni nam nie brakowało…



….dzięki liście, żółcienie, kasztany i żołędzie, dzięki patyki i kamienie, do zobaczenia za rok!
(no może z patykami i kamieniami prędzej się stykniemy ;)




24 komentarze:

  1. Zastanawiam się nad kupnem rowerku biegowego dla Chrześniaka, powiedz mi prosze czy Maurycy lubi na nim jeździć eeeeee biegać hehehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ni ebyła miłość od pierwszego jeżdzenia - ale z czasem przekonali się do siebie i polubili swoje towarzystwo :)))

      Usuń
  2. widzę blond-kudłacza :) piękny jest, ja też chcę żeby włoski rosły jak najdłużej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam czasem pewność a czasem niepewność - ale ważne że Maurycy ma pewność :)))

      Usuń
  3. Cudną mieliście jesień :) Taką jak lubię :)
    To co? Teraz tylko czekamy na śnieg…oby spadł na święta! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taką radosną jesień to ja luuuuubię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda pora ma swojego amatora, my lubimy wszystkie cztery :)))

      Usuń
  5. Uwielbiam jesień z takimi kolorami, barwami, optymistycznym podejściem do życia :)
    B.radosne fotki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zdania, że "wiele" możemy "ściągnąć" swoim nastawieniem :)))

      Usuń
  6. Ależ z Maurycego słodziak!!

    Ps. Co to za piękne buty???

    OdpowiedzUsuń
  7. Piekne zdjęcia i cudny, uśmiechnięty jesienny biegacz :D Aaa, i mamy taki sam rowerek!

    OdpowiedzUsuń
  8. Buty boskie.. Jak przystało na McBoskiego, wszystko boskie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Oszalałam na punkcie tych zdjęć! Tyle w nich radości i spontaniczności, aż uśmiech sam się ciśnie na usta :-D

    OdpowiedzUsuń
  10. prawdziwy Rycerz na tym koniu ;)

    p.s. zapraszam na konkurs http://zwyczajnamama.blogspot.com/2013/11/my-safetysmyk-bezpieczenstwo-dla.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham jesień ale z niecierpliwością czekam na grudniową atmosferę i na pierwszy śnieg :) Rycerzowi cudnie w żółtym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja odkąd nie ma pod nogami żółtych liści też chodzę i szukam czegoś :))) żółć nas zalała :)))

      Usuń
  12. Ale radość! Maurycy zaraża nią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda jest bardzo pogodnym dzieckiem :)) Pozdrawiam :)

      Usuń

Za komentarze dziękujemy w krótkim czasie się pewnie zrekompensujemy :)