Prawie jak u Tiffany'ego:))) W roli - śniadania - szczęśliwa - dwudziestka - która wzięła nas z zaskoczenia 2 dni temu - w roli degustatora - jedyny i niepowtarzalny smakosz Maurycy ;)))
Najważniejsze wydarzenie ostatnich tygodni to niewątpliwie zniknięcie z naszego życia małego ale jakże istotnego gadżetu - nazywanego przez swego właściciela "didi". A było to tak...
Po wizycie u Babci Basi - Maurycy wrócił z dość dużą dziurą w "didi - m" - której autorem był on sam -
a, że szybko się zorientował, że urządzenie nie działa tak samo jak przed uszkodzeniem - uznał - SAM, że - klasyfikuje się do kategorii- "BLEEEE" - my z kolei idąc za jego tokiem rozumowania - i wykorzystując sytuację - zasugerowaliśmy, że trzeba go wyrzucić - właściciel felernego "dida" długo się nie zastanawiając pobiegł do łazienki - i zafundował mu ostatnią podróż - "falami nocnika" (wyrzucając go do klozetu i spuszczając wodę)... Bardzo szybko - bo przy zasypianiu zorientował się, że współtowarzysz ostatnich miesięcy odszedł - bezpowrotnie... Pamieć o nim wraca jeszcze wieczorami ... ale coraz rzadziej...
Po wizycie u Babci Basi - Maurycy wrócił z dość dużą dziurą w "didi - m" - której autorem był on sam -
a, że szybko się zorientował, że urządzenie nie działa tak samo jak przed uszkodzeniem - uznał - SAM, że - klasyfikuje się do kategorii- "BLEEEE" - my z kolei idąc za jego tokiem rozumowania - i wykorzystując sytuację - zasugerowaliśmy, że trzeba go wyrzucić - właściciel felernego "dida" długo się nie zastanawiając pobiegł do łazienki - i zafundował mu ostatnią podróż - "falami nocnika" (wyrzucając go do klozetu i spuszczając wodę)... Bardzo szybko - bo przy zasypianiu zorientował się, że współtowarzysz ostatnich miesięcy odszedł - bezpowrotnie... Pamieć o nim wraca jeszcze wieczorami ... ale coraz rzadziej...
Wraz z odejściem "didi" -wieczorami jakby się ciaśniej zrobiło... a mianowicie - usta nie są już zamknięte
i mówią:
- "mama, ja, tam" i za chwile "tata, ja, tam",
i mówią:
- "mama, ja, tam" i za chwile "tata, ja, tam",
- "gdzie tam?" - pytamy
- "TU, TU, TU!" - palec obiera dokładnie kierunek naszego łóżka...
...ale wcale się nie skarżymy :):)
he he dobre :) "didi" u nas na porządku dziennym, bez niego nic nie byłoby takie samo :) ale.. mamy czas! fajnie, że Maurycy jest takim mądrym Dziecięciem.
OdpowiedzUsuńMnie również to cieszy - choć upartości też nam bozia nie poskromiła :))
UsuńMaurycy Zuch ! Brawo dla malca :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sam sobie bije :)))
UsuńGratulacje. To kolejny fajny krok w dorosłość. Ja właśnie główkuję, jak pozbyć się tego towarzysza :/
OdpowiedzUsuńPoczątkowo było trochę niespokojnie (choć smoczek był wykorzystywany jedynie do spania) -nadarzyła się okazja więc skorzystaliśmy - poza tym obawiałam się to odkładać - bo jest coraz mądrzejszy i "cwańszy :))
Usuńi kolejny samoistnie odsmoczkowany :)
OdpowiedzUsuńbrawo Maurycy!
a tak się martwiłam "jak my to zrobimy" :)))
UsuńBrawo! Ciekawe jak to u nas będzie....i kiedy ten magiczny dzień nadejdzie ;]
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za TEN DZIEŃ :)
UsuńTakie śniadanie to i ja bym sobie życzyła. Ta taca jest cudowna nie wspominając już o samym śniadaniu :))))
OdpowiedzUsuńNinę późno oduczałam... Jeszcze mając 2 lata zasypiała ze smokiem... Ale łatwo poszło, mimo tego, że smoczka widziała u Sary. Bałam się, że przez to nie będzie umiała o nim zapomnieć... Ale się udało.
Maurycemu gratuluję - dzielny chłopak :))))
Dzieci nas same zaskakują :)))
Usuńślinka mi pociekła :)
OdpowiedzUsuńbrawo MAurycy!!!
To malinka dla ciebie :)))
UsuńSłodko :)
OdpowiedzUsuńJaki duży chłopiec! :)
Oj rośnie wzdłuż i wszerz :))
Usuńapetyczne to śniadanko...
OdpowiedzUsuńsamochodzik obok musi być:)))
Resorak na deser :)))
UsuńOj Maurycy to chyba z takich śniadań zadowolony, co ?
OdpowiedzUsuńP.S ZAZDROSZCZĘ i gratuluje POZBYCIA SIĘ SMOKA!
my nadal próbujemy ale chyba poczekam, aż pewnego dnia i mnie Amelka zaskoczy!
BLOND burza loków u Maurycego zawsze ale to zawsze mnie rozbraja!
Rano to jest TORNADO-RODEO-BLOND :)))
Usuńoj aż sama zgłodniałam :)
OdpowiedzUsuńWitam i zapraszam do siebie ja zaobserwowałam bloga i zostanę stałą czytelniczką :) sama dopiero zaczynam http://blogujacaanusia.blogspot.com/ a nie długo pierwszy konkurs :)
Miło, witamy w blogowej stratosferze :)))
Usuńsame pyszności, zjadłaaaaaaa...bym! :)
OdpowiedzUsuńhmmm ale musiało być pycha! A wiesz, że nasza Zocha wciąż do nas nad ranem przychodzi? I nam też to nie przeszkadza :P
OdpowiedzUsuń